Kategorie
Bez kategorii

Na wsi

pojechaliśmy na wieś. uciec od tego wszystkiego o czym tak głośno w mieście.od epidemii. pandemii. zakazów. przykazów. dobrych rad. i wszystkich tych znawców od pracy zdalnej. speców, co właśnie w sobie odkryli powołanie do głoszenia pierdół.

a na wsi spokój. rzeka płynie i nie wie nic o jakiejś koronie. ptaki ćwierkają i raczej też nic to nie obchodzi. co ciekawe to mamy natomiast w strumyku, który wpada do rzeki parkę kaczek. już trzeci raz ją widziałem więc pewnie im u nas dobrze. mam nadzieję, że za jakiś czas będą młode o ile jakieś koty, kuny czy inne gady ich nie zeżrą jajek.

zakupy

co do jajek to byliśmy dziś na zakupach. wczoraj zresztą też. ale o wczoraj już pisałem. dziś do siatek głównie wpadało mięso. chleb i warzywa. kupiliśmy sporo wszystkiego tak aby starczyło na najbliższy tydzień. może ciut dłużej. tak aby niepotrzebnie nie wyłazić z domu.

no i podczas zakupów kupiłem tuzin jajek. a pod wieczór. wracając ze wsi pojechaliśmy do Teściowej z małym prezentem urodzinowym. a przywieźliśmy trzy siaty darów losu. między innymi 35 szt jajek. ledwo się to wszystko w lodówce pomieściło. będzie na długo, bo będziemy to teraz bardzo slowly wyżerać.

na wsi

jak już pisałem dzisiejszy dzień spędziliśmy na wsi. słońce przepięknie świeciło. więc dzień mimo, że bardzo męczący to jednak udany. pojechaliśmy po tym wszystkich slowly zakupach. po jednej osobie w sklepie więc godzinę spędziliśmy na zakupach.

no a na wsi akcja łopata i kopanie ziemi pod tunel foliowy, w którym będą pomidorki. niby nie dużo bo tylko 18 m2 ale jednak człowiek po zimie leniwy. łopata ciężka. ziemia ciężka. ręce bolą. no ale nie ma miękkiej gry. działamy. ja kopałem. Żona jeździła z taczkami i wywoziła to co ukopałem. zeszło nam długo bo jak już wiecie, jak wolę wolno, jak wolę slowly więc nie goniłem. a poza tym robota dość ciężka. szczególnie jak się cały czas siedzi przy komputerze. ale najważniejsze, że się udało.

jak będzie okazja to w poniedziałek też pojedziemy na wieś. najchętniej zaraz po godzinie ósmej. żeby totalnie cały dzień spędzić na polu!

palma

przed wyjazdem na wieś zahaczyłem jeszcze o osiedlowy sklep i kupiłem nam palmę na jutrzejszą niedzielę palmową. może nie jest jakaś olbrzymia ale jest bardzo ładna i kolorowa.

dobra, pora kończyć, bo dochodzi 1:00. Nie wiem kiedy ten czas tak mija. dopijam już piąte piwo. dużo. ale po robocie na wsi byłem mega zmęczony. zjadłem rano, no dobra, koło południa jajeczniczkę. a później po 18:00 żurek. a po powrocie do domu, gdzieś koło 20:30 wczorajszą pizzę. i tak już mi się te puszki same zaczęły otwierać. w tak zwanym międzyczasie zrobiłem rosół i wytopiłem sobie skwarki. będą na jutro do żurku. a rosołek na obiad. już się nie mogę doczekać. no to cóż.

do następnego,
marek

ps. no i znowu się zasiedziałem. jest prawie 1:20! idę już. dobrej nocy!